Perry ogłasza:
Znowu wraca nasz mały punk Debbie, a z nią Joy Divison, który kiedyś
nosił nazwę Warsaw. Taka tam ciekawostka.
Jeden z niedoścignionych ideałów, któremu powinno postawić się pomnik.
Kolejny rozdział tym razem znowu niezbyt długi i nie wnoszący nic nowego.
Ot taka sobie opowiastka, co działo się w międzyczasie.
Jednak serio teraz nie mam zbytnio co poprawiać.
Ale mam nadzieję, że nie jest Wam z tego problemu jakoś specjalnie przykro.
3. She's Lost
Control
Debbie, gdy
już doszła do siebie, w całkowitych ciemnościach umyła się i zaczęła szukać
czegoś do jedzenia. Nie miała zbyt wiele szczęścia, bo znalazła tylko parę
pustych butelek po tanim winie i jedną tubkę czegoś, co smakowało jak pasta
rybna. Była zbyt głodna, by wybrzydzać, więc od razu wstrzyknęła sobie całą jej
zawartość do ust. Zadowolona wyszła na korytarzyk i walnęła w coś głową. Nogi
jej się zaplatały i runęła jak długa na jakiegoś człowieka, który dość ostro
przeklinał. Oparła się na czworakach i podniosła wzrok. Świetnie. Lepiej nie
mogła trafić. Axl właśnie schodził ze schodów i zderzyli się na zakręcie.
- Kurwa,
młoda! Ogarnij się! Ile można?! - wydarł się, spychając ją z siebie brutalnie
ze wzrokiem jakby wszedł w gówno. Debbie nie zdążyła nawet zareagować, kiedy
wkurwiony wstał i dosłownie wybiegł z pokoju.
- Ta, a ja to
pies - mruknęła, podnosząc się chwiejnie. Jeszcze nie przestała ją boleć głowa,
ani nie minęła doba odkąd tam była, a już zdążyła dwa razy wkurwić wokalistę
zespołu brata. Na dobre mu
raczej to nie wyjdzie. Gdy
wstała, zobaczyła w drzwiach znajomą figurę. Naprzeciwko stał Slash, opierając
się o framugę z ironicznym uśmieszkiem. Tak,
Saul we własnej osobie, jak widać chyba nie w najlepszym stanie, ale zawsze
lepsze to niż nic, pomyślała. Patrzył na nią jednoznacznie i na jej strój.
Stała w za dużym swetrze, szortach i rozwalających się trampkach. Fakt. Nie
prezentowała się zbyt seksownie, ale miała to w nosie.
- Nie
próżnujesz jak widzę - odezwał się chłopak, a jego głos był podobny do
spuszczanej w łazience wodzie. Nic nie dało się zrozumieć.
- To nie tak -
mruknęła pod nosem, otrzepując sweter. On tylko wziął ją za rękę i spojrzał na
nią uważnie.
- Powiedz mi
szczerze. Kto zaczął? Robisz to z własnej woli czy Axl cię zmusza? - zapytał,
odgarniając sobie włosy z twarzy i patrząc blondynce w oczy. Jednak po
sekundzie loki i tak spadły mu na twarz.
- Co? Ja...
Nie... On mnie do niczego nie zmusza, bo nic się nie wydarzyło. Robię to, co
chcę. Kurwa, dlaczego w ogóle o to pytasz?! - Debbie przewróciła oczami. Saul w
ogóle jej nie słuchał.
- Mała, wiem
do czego zdolny jest Axl, rozumiesz? Nie popełnij tylko jakiejś głupoty, ok?
Nie radzę się w nim zakochiwać. Będziesz cierpieć, ale pamiętaj, że jestem ja.
Zawsze ci pomogę, we wszystkim, jasne? - bełkotał coraz szybciej i coraz mniej
wyraźnie. Przyciągnął dziewczynę do siebie i mocno przytulił. - Jesteś za cenna
dla tego świata! - wykrzyczał jej do ucha. Waliło od niego alkoholem, chwiał
się gdy chodził, ale zdawało się, że jest na tyle trzeźwy, by utrzymać jeszcze
jako tako równowagę. Do czasu.
- Ty mnie po
prostu nie słuchasz! - ofuknęła go Deb, odpychając chłopaka, ale widząc
zmarnowanego przyjaciela, zmiękła. Wolała już udawać, że chłopak ma rację, byle
tylko się odczepił i poszedł spać. - Dobrze, ale Saul, proszę nie mów o tym
nikomu, dobrze? Nikomu. A zwłaszcza Stevenowi. Jak się dowie, wypierdoli mnie
do Chin. Liczę na ciebie - powiedziała, patrząc uważnie na Mulata.
- Jasne. Dla
ciebie wszystko, kochana.
Przytulił ją
mocniej. Deb tylko zabawnie zaczęła kaszleć, udając, że się dusi. Ten ze
śmiechem odsunął się i ponownie spojrzał jej w oczy. Oboje czuli się jak za
dawnych czasów. W końcu sentymentalną ciszę przerwał Slash:
- Jak
znalazłaś... Naczy... Jak w ogóle tu dotarłaś? Nie byłaś z Tomem?
Debbie
przypomniała sobie basistę Aerosmith i wzruszyła ramionami:
- Nie, nie
byłam. Przecież wyszłam zaraz po tym jak przyniósł tego drina. Kurwa, Saul. To
po prostu nie moje klimaty. Nie ma tu punków, żebym mogła zaszaleć w moim
stylu. A co do powrotu do domu, to zasnęłam na dachu samochodu. Axl mnie
podwiózł, gdy tu jechał z jakąś Brendą czy kimś tam. Potem zaniósł mnie do domu
i obudziłam się tutaj, na materacu, a Axl stał obok. Ot i cala historia.
- No, dobra...
- Dobra,
Slash. Idę na spacer - rzuciła zrezygnowana tylko w stronę mocno zataczającego
się już Mulata, Spojrzała na niego przeciągle i wyszła. Nie miała pojęcia,
gdzie jest. Byle tylko iść. Kierowała się chodnikiem przed siebie. Pozwoliła,
by nogi same ją prowadziły. Czasem ktoś zagrodził jej drogę, śmiał się, wypadał
z baru czy dostawał w twarz od dziewczyny. Ot życie. Jakiś latynoski alfons
szarpał prostytutkę.
- Ty,
skurwielu! Zabiję cię!
Mentalność Los
Angeles. Wstrętny atawizm. Nikt tam nie zauważał zbrodni. Przesada. Co za zasyfione
miasto... Człowiek ląduje w Hollywood, gdy ostro dostanie po dupie. I
gdy przepędzają cię z tanich bud w śródmieściu. Po dłuższej chwili
usłyszała za sobą czyjeś kroki. Odwróciła się i zobaczyła wysokiego na ponad dwa
metry blondyna. Szedł za nią spokojnie z rękoma wbitymi w kieszenie katany i
nie zamierzał jej doganiać, po prostu szedł. Czasem oglądał się za jakąś
dziewczyną, ale po chwili wracał spojrzeniem do Deb. Debbie zatrzymała się i
poczekała, aż się zrównają. Podszedł, a gdy byli tuż obok siebie, Duff mruknął:
- Dostałaś
ochronę. Czemu uciekasz?
- Chciałam się
przejść - odparła Debbie, przesuwając się, by zrobić miejsce jakiemuś
spieszącemu się mężczyźnie. W sumie dobrze, że miała towarzystwo.
- Sama? Kochanie,
to jest LA, tu jest nie bezpiecznie, zwłaszcza dla takich ślicznotek. -
Uśmiechnął się złośliwie chłopak, po czym machnął głową, dając znak żeby szli
dalej.
- Proszę, nie
wlewaj mi, dobrze?
- Dobra, już
dobra. Idę z tobą na ten spacer czy tego chcesz czy nie - odparł już weselej
Duff, po czym oboje zamilkli, ciesząc się nocą w wielkim mieście. Chłopak nie
odzywał się, a Debbie w tym czasie spokojnie układała sobie w głowie wszystkie
informacje, które udało jej się zdobyć lub wywnioskować na temat zespołu jej
brata. Z tego co mówił Steven początki mieli tak biedne, że musieli jadać w
barach dla gejów, gdzie było najtaniej. Do tego Axl musiał pisać teksty na
pudełkach po pizzach. Mieszkali wszyscy razem w szopie zwanej Hellhouse, którą
udało się jej już doszczętnie zwiedzić. Cechą charakterystyczną tej siedziby
były syf, kiła i mogiła oraz imprezy, podczas których wszyscy goście pili i
ćpali tyle, że byli nieprzytomni a właściciele 'domu' mogli ich bezkarnie
okradać. Oczywiście jeżeli sami byli na tyle trzeźwi, że mogli się ruszyć.
Poobwieszani biżuterią i wszystkim, co mieli pod ręką, wyglądali jak banda
kloszardów.
Duff przerwał
jej rozmyślania głośnym westchnięciem. Doszli do jakiegoś małego parku przed
jedną z przyulicznych budek z jedzeniem. Wyraźnie ze środka było słychać
genialne White Room Cream lecące z radia. Duff podskoczył
i momentalnie znalazł się przed dziewczyną.
- Nie jestem
świetnym tancerzem, ale... Mogę panią prosić? - Uśmiechnął się szarmancko,
zarzucając grzywkę w tył i wyciągnął w jej stronę dłoń. Deb zaśmiała się cicho
i również wysunęła rękę, podała mu, a chłopak przysunął ją do siebie, łapiąc w
talii. Taniec w parku, w tle stary hipisowski hit, a przechodnie gapili się na
nich jak na debili, ale jednak to było piękne. Tak cholernie cudowne, że rzygam
tęczą, pomyślała Debbie, bujając się w rytm piosenki. Duff zbliżył do niej
jeszcze bliżej i spojrzał w oczy.
- Raczej nie
jesteś podobna do Popcorna. Na pewno nie był adoptowany? - spytał, okręcając ją
zupełnie nie do rytmu. - Mnie możesz powiedzieć prawdę.
- Nie -
zaśmiała się blondynka. - Na pewno nie był adoptowany.
- A to ciekawe
widzisz. Bo już zakładaliśmy się z Izzy'm.
Duff odsunął
się lekko od dziewczyny i spojrzał na nią z miną ciekawskiego szczeniaka.
- Jesteś zbyt
ogarnięta, żeby być z Axlem, więc o co chodzi w tej całej sprawie, co? -
spytał, a Debbie załamała ręce.
- Po prostu
wpadłam na niego, a Saul był spity i wyobraził sobie nie wiadomo co - odparła z
lekkim machnięciem ręki. Blondyn wybuchnął na to śmiechem, odrzucając głowę w
tył. Debbie patrzyła na niego z pytającym wyrazem na twarzy. Musiała chwilę
odczekać zanim Duff się uspokoił i wciąż podśmiewając się pod nosem, oznajmił:
- Wypił drina
z pigułką gwałtu.
I już w
następnym momencie oboje śmiali się głośno. W końcu jednak dziewczyna oplotła
się ramionami i mruknęła:
- Michael...
Jestem zmęczona... Wróćmy do domu. Proszę.
- Dobra, mała
Adler.
I obydwoje
ruszyli z powrotem do szopy. Szli obok siebie bez słowa. Debbie nie myślała o
niczym. Nie miała na to siły. Duff zresztą tak samo. Wiedział tylko, że polubił
tę małą dziewczynę. Przypominała mu dawne dobre czasy, gdy mieszkał jeszcze w
Seattle i sam był punkiem. W końcu pogrążeni w kompletnej ciszy dotarli po
dwudziestu minutach do domu. Debbie weszła do środka i od razu przywitał ją
szeroki uśmiech Stevena. Uśmiechnęła się do brata i poszła do pokoju, który
zajmowała wcześniej. Bez słowa podniosła z ziemi jakąś koszulkę, którą zapewne
upuściła przy rozpakowywaniu. Zdjęła z siebie sweter i naciągnęła na siebie za
duży T-shirt do spania. Momentalnie padła na materac i nie
minęło dziesięć minut jak dało się słyszeć jej równomierny oddech. Morfeusz
bujał ją już w swoich ramionach.
Nic nowego nie będzie? Laska ty sobie jakieś jaja robisz. Tu kurwa romanse z Duffem i nic wielkiego?! No jebło cię coś!
OdpowiedzUsuńI jeszcze Slashu tu robi jakieś pijackie wywody ^^.
Ja myślę, że będzie coś pomiędzy Deb Axlem, Duffem, a Slashem.
Ja jestem za tym, aby była z Duffem ( Axl zajęty przez ze mnie ).
No tyle.
A jeszcze kiedy będzie Sebastian? Jak go tam w bohaterów wpakowałaś?
No, bo nic nowego nie ma takiego WOW. Romanse? A może koleś wyszedł po prostu na spacer?
UsuńSlash to po prostu kudłaty naćpany misiek.
No, spokojnie. Jeszcze nie pojawiła się Dylan, a dopiero po niej będzie Sebastian. Bohaterów ustawił według kolejności pojawienia się na scenie.
Bum, bum, bum. A ja wiem, kiedy będzie Sebastian. Giń, Eva. XD W ogóle to ta wredna osóbka nie podziękowała mi za życzenia z okazji świąt, chamskie nasienie z tej Evy, co nie? XD Ale patrz, Perry, już tu jestem. Jednak udało się mi przyjść szybko. Ale muszę na samym początku przekazać Ci coś ważnego - Ja wiem za dużo. Tylko powiedz mi, na którym rozdziale skończyliśmy wtedy? I ile po nich by zostało tych rozdziałów? Wtedy będę mogła być Twoją wyrocznią, bo jakoś to sobie poukładam i będzie gites majonez. A tak to nie pamiętam. XD I jeszcze coś - masz mi uwierzyć! Naprawdę jesteś wspaniała, do cholery! I nie przypadkowo znajdujesz się na pierwszym miejscu w moich polecanych! No.
OdpowiedzUsuńA teraz mogę przejść dalej: Och, ja pamiętałam ten pierwszy moment rozdziału! Tak dziwnie było mi to czytać, ale gdybym tego nie zrobiła, to bym zbytnio nie ogarniała aż tak dobrze. Mamy Axlusia, który jak zwykle musi być be. Bo on jest be, a ja wysławiam się jak trzy latek, choć już oni więcej potrafią powiedzieć. Zastanawiam się jak Slash mógł nawet o tym pomyśleć? Przecież to Axl, od razu widać było, że nie jest milutki ani też idealny do bycia w związku. Więc, dlaczego on posądził Debbie o schadzki z Rose'm? Boże, nie. XD Disco ninja. XD Steven Tyler - Disco Ninja. Mój mąż jest ninja i to jeszcze disco. Zawsze chciałam pójść na dobre disco. ;___; Ekhem - Dobra, to przez Aerosów (kolegów Disco Stevena. XD). Ok, wybaczam Ci Hudson, ale było trzeba nie pić tego! Przecież to było do przewidzenia, że te chytrusy coś tam dosypią. Ok, ok, ale jak oni Dylan poznali? Nie pamiętam. ;_____;
No i dalej mamy zaloty Żyrafy. To nie były zaloty, ale tak jakoś wlazło. XD I tu pojawia się pytanie zupełnie nie związane z tematem - Dlaczego rozśmieszył Cię Joe siadający na stołku? Ok, mnie też, to pytanie jest głupie. XD Joe na stołku. XD Przepraszam - Duff został wysłany na zwiady, taki z niego ninja. Za dużo tu ninjów. Ja na serio nie wiem jak odmienić. XD Stevenek boi się o Debbie, no, ok. Niech mu będzie, to jego młodsza siostra. Ale jej nic nie będzie! Perry, ten rozdział jest za krótki.
No. Za krótki i nie wiem co dalej pisać. ;____; Nie pamiętam czy następny dłuższy, bo to już skleroza.
Także, pisz, pisz, bo ja tu czekam.
Co to za wojny między Wami? xD O co chodzi? Co się dzieje? Halo! No, halo! Ale ja też nie podziękowałam... Tiaaa. Wstyd mi. Wtedy skończyliśmy na 19? A nie wiem. Zresztą zmodyfikuję tę opowieść do tego czasu. Nie bardzo, ale trochę tak. Duran Duran leci. Weź, przestań, Faith.... Wstyd mi... Jak to kurwa możliwe, że tak lubisz to opowiadanie?! xD To jest niemożliwe! Nie wiem, skąd ta moja niska samoocena.
Usuńhttp://data3.whicdn.com/images/154070341/large.gif
Dylan w następnym rozdziale będzie. Co Wy macie z tymi zalotami? Może jeszcze odprawiał taniec godowy? A co do Joe na stołku, to nie wiem. Ale mnie to rozłożyło na łopatki. Wyobraziłąm sb takiego Perry'ego zrezygnowanego i siadającego na stołek XD Duff nie jest ninją. On jest... wiecznym łowcą. I rozdział następnym będzie długi. W cholerę długi. Pewnie jutro dam czy coś. Dzięki, Faith za Twoje komentarze ;D
Ale on odprawiał taniec godowy.
UsuńOde mnie nie będzie jakiegoś speszyl szalone komentarza pełnego odczuć wobec każdej scenki z rozdziału, bo wolę opierdalać Cię na bieżąco w wiadomościach.
OdpowiedzUsuńW ogóle fatalną mam pamięć, bo nie bardzo pamiętam to opowiadanie. Chociaż może to dobrze. Przynajmniej będę bardziej wszystko przeżywać. Jak w Rocket Queen przeżywałam. Kurde, nadal jestem tym wszystkim wstrząśnięta. Jak mi w tym opowiadaniu coś takiego odpierdolisz, to normalnie zrobię Ci krzywdę.
W ogóle widzę, że "Lęk i Odraza w Las Vegas" ciągle Ci w głowie siedzi.
Ha. To jedziemy do Vegas, c'nie? Szukać amerykańskiego snu.
A z kim ja tu kurwa teraz rozmawiam? xD
UsuńHahahaha. No ze mną, Perry. xD
UsuńKto dzielnie czyta, płacze i krzyczy, ale nigdy nie daje Ci komentarzy, tylko pojękuje Ci na GG?
No Ray!
Huhuhuhu, jak dobrze widzieć znów 70/80.
OdpowiedzUsuńNie napiszę tu nic mądrego, bo nie wiem co.
Ty dobrze już wiesz na kogo ja czekam.
Weny, Perry!
A nie, czekaj, Ty na razie nie potrzebujesz weny. XD
UsuńWitam po długim czasie. No, teraz siedziałam na następnym rozdziałem, bo trochę pozmieniałam, więc wiesz ;D
Usuń